poniedziałek, 22 stycznia 2018

Pamiętajmy o wszystkich zwierzętach. Tych dzikich również, a może w szczególności.

        Kiedy w moim życiu pojawiła się Tajga, można śmiało powiedzieć że stanęło ono na głowie. Bardzo dużo od tego czasu dowiedziałem się o husky, wiele na temat tego jaka masa psów potrzebuje pomocy i ilu ludzi zaangażowanych jest w pomoc im. Cieszy każdy post o nowym, kochającym domu dla czworonogów. Oswajamy je, socjalizujemy, dajemy schronienie i kochamy. 

          Dzisiaj jednak będzie o innych zwierzętach i ludziach, którzy bez fanfar i blasku reflektorów każdego dnia dbają o to, by świat dzikich zwierząt był chociaż trochę lepszy. Jakiś czas temu los postawił na mojej drodze Marzenę Białowolską. Ta niepozorna istota o konstrukcji sucharka okazała się chyba najsilniejszą kobietą jaką w życiu poznałem. Bo wyobraźcie sobie ją biegającą po polu za bielikiem, skaczącą po rowach w poszukiwaniu zwierząt zgłoszonych jako potrącone i przerzucającą tony błota, piachu i Bóg wie czego jeszcze by leczone w ośrodku zwierzęta miały komfort. Tak, można powiedzieć że to reklama, ale nie wstydzę się reklamowania ludzi, którzy wkładają całe serce i każdą wolną minutę w ratowanie zwierząt, które nie trafiają do schronisk kiedy są chore, tak jak psy czy koty, tylko najczęściej są pozostawiane na pewną śmierć, bądź zabijane przez myśliwych bez prób niesienia im pomocy. Fundacja Na Rzecz Zwierząt "Dzika Ostoja" Marzeny Białowolskiej i Michała Kudawskiego jest miejscem niesamowitym. Żyją tam dzikie zwierzęta, które potrzebują rehabilitacji by powrócić do natury. Są też takie, które ze względu na swoją sytuację nie wrócą do natury, ale mają pewność, że nikt nie przerobi ich na pokarm dla myśliwskich psów. 
        Dzisiaj jest szczególny dzień. Dzień w którym przypominam sobie jak wielu jest dobrych ludzi, którym los dzikusów nie jest obojętny. Dziś Marzena z Michałem odebrali samochód kupiony dla "Dzikiej Ostoi" za pieniądze ze zbiórki. To niewiarygodne, ale ludzie przekazali ponad 60 tysięcy złotych, by można było zakupić nowe auto. Cieszę się razem z Marzeną i Michałem, ponieważ ich szczęście jest też moim. Byłem w ośrodku, widziałem dzikusy i miałem okazję wypuszczać ptactwo po rehabilitacji oddając im wolność. Nie ma piękniejszego przeżycia związanego z dzikimi zwierzętami w moim życiu. Idąc lasem, jadąc samochodem, jadąc na rowerze spotykacie dzikie zwierzęta. Być może któreś z nich żyje dzięki Marzenie i Michałowi, ale też dzięki tym, którzy nie szczędzili grosza i przekazali pieniądze Fundacji. Fundacja działa, rozwija się i nadal potrzebuje naszego wsparcia, tak więc pamiętajcie - jest takie miejsce na ziemi, gdzie Bracia Mniejsi mają swoją Ostoję i warto wspierać działania ich opiekunów - Fundacja Na Rzecz Zwierząt "Dzika Ostoja".


       

1 komentarz:

  1. To prawda są to ludzie nie z tej ziemi! I pomagają nie tylko dzikim zwierzętom, ale i zagubionym Rudzielcom, kiedy w środku nocy potrzebują wsparcia <3 Przez nich jeszcze bardziej nie wyobrażam sobie wyprowadzki z tego miasta!

    OdpowiedzUsuń