środa, 7 lutego 2018

Karkonosze i stojące suty w lutym.



             Dziś nie będzie o bieganiu z psem, dziś będzie relacja z wycieczki w Karkonosze i nie tylko. Wyruszyłem kilka dni temu w poszukiwaniu miejsca, gdzie będę spełniać swoje marzenia i Wasze mam nadzieję również. Nie zdradzam co to dokładnie będzie, żeby nie zapeszać. Wyjazd jak wyjazd, prawie służbowy, ale jednak czym wyżej wspinałem się drogą ku Szklarskiej Porębie, tym uśmiech większy i jakoś tak lżej na duszy. Góry przywitały mnie wiosenną pogodą. Słońca co prawda nie było, ale temperatura jak na luty w górach iście wiosenna. Nie miałem oczekiwań względem miejscówki noclegowej, więc wybrałem pierwsze miejsce jakie mi się wizualnie spodobało i nie miało przegiętych sezonowo miejsc. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, ponieważ trafiłem do nowo otwartego obiektu https://www.facebook.com/4familyresortspa
Otwarty w styczniu obiekt naprawdę robi wrażenie, bo pokoje przestronne, wszystko jeszcze pachnie świeżością, a do tego posiada moje ulubione miejsce, czyli saunę i basen. Muszę również wspomnieć o obsłudze. Andrzej chyba urodził się z darem rozmawiania z ludźmi, bo od drzwi miałem przekonanie, że ten człowiek dba o gościa. Długo będę pamiętał naszą rozmowę podczas śniadania i prezentację całego budynku od piwnicy aż po ostatnie piętro. Jeżeli nie macie parcia aby nocować pod samym wyciągiem, lub wejściem do knajpy w centrum, to miejsce idealnie nadaje się na bazę wypadową w każdym kierunku. Obiekt nadal się rozbudowuje, więc z każdym miesiącem będzie przybywać udogodnień i atrakcji. 

W Szklarskiej spędziłem dwie doby, odwiedziłem kilka miejscówek które potencjalnie mnie interesują i w piątek ruszyłem dalej. Celem było Schronisko Jagodna w Spalonej koło Bystrzycy Kłodzkiej. Czekał tam na mnie pakiet startowy rozpoczynającej sezon biegowy imprezy pod jakże uroczą nazwą – "Postaw suty w lutym". To miał być gwóźdź programu mojego wyjazdu i jak się okazało, tak właśnie się stało.

Na miejscu powitała mnie ekipa pozytywnie zakręconych organizatorów całego zamieszania, którzy upewnili mnie w przekonaniu, że zapisanie się na ten bieg było doskonałym pomysłem. Odebrałem pakiet, spróbowałem skontaktować się z najsłynniejszym szczecińskim maratończykiem – Roggim i po nieudanej próbie wylądowałem w miejscu zakwaterowania kilkanaście kilometrów od miejsca startu. 
Przy okazji kilka słów na temat samej okolicy biegu. Schronisko Jagodna mieści się w Spalonej koło Bystrzycy Kłodzkiej. Jedzie się do niego krętą drogą cały czas pod górę. Kiedy już wysiada się z auta pod schroniskiem, oczom ukazuje się wspaniały widok gór. Nie jakichś spektakularnie wysokich i skalistych, ale za to przyjaźnie zapraszających do uprawiania sportów zimowych. Tam też miała się odbyć impreza polegająca na biegu/nordic walking/biegu narciarskiego, w samych slipach (mężczyźni), oraz strojach kąpielowych (kobiety). Niby nic, gdyby nie to, że na tej wysokości zalegał śnieg, a temperatura oscylowała w okolicy zera stopni. Jako niedoszły mors, który jakiś czas temu uciekł z wody po 5 sekundach, cały czas zastanawiałem się co mnie podkusiło żeby się na ten bieg zapisać i w dodatku jeszcze brać w niej udział. Raz kozie śmierć to odpowiednie określenie toku mojego rozumowania. Na szczęście plany ewentualnej ucieczki udaremnił mistrz zimowych sportów biegowych, najsłynniejszy szczeciński maratończyk Roggi 😊 Powiedział coś w stylu – nie pękaj (albo coś podobnego na Pe) i właściwie było po sprawie.
Stanęliśmy więc z Roggim na wysokości 811 m i po zaopatrzeniu stóp w odpowiednie do warunków obuwie oraz dodatkowy sprzęt, potruchtaliśmy rozgrzewać swoje ciała do temperatury pozwalającej nie zamarznąć po zdjęciu koszulek i spodni. Nasz ewentualny niepokój w kwestii pomocy medycznej szybko jednak poszedł w zapomnienie, ponieważ najpierw ujrzeliśmy ambulans z ratownikami medycznymi gotowymi do działania, a zaraz potem okazało się, że w razie gdyby wszelkie procedury medyczne zawiodły, na miejscu są dziewczyny ze Śląska stanowiące team – Baywatch. Z czasem poczuliśmy się swojsko, ponieważ odzienie większości ludzi przypomniały nasze domowe klimaty z plaży w Międzyzdrojach.

No i ruszyliśmy. Organizator twierdził że na początku jest z górki, ale chyba biegł po ciemku, albo jest górską kozicą, ponieważ nasze nizinne mięśnie wyraźnie dawały nam do zrozumienia, że wchodzenie nago po schodach w temperaturze koło zera stopni, to wyczyn jakby nie do końca sugerujący posiadanie sprawnego umysłu. 
Na szczęście po pierwszym kilometrze faktycznie droga poprowadziła nas w dół, a ciągłe podziwianie kolejnych plażowiczek na trasie skutecznie wymazywało z pamięci informacje, że wracamy tą samą drogą. Pięknie w tym lesie było niebotycznie. Śnieg, zieleń drzew, słonko świeci, dziewczyny w skąpych strojach biegną uśmiechnięte – żyć nie umierać. Kiedy już stan ciała i umysłu podsycony endorfinami włączył nastrój podskakującego zajączka, a na twarzy gościł uśmiech dotarliśmy do połowy trasy, gdzie taśma z decathlon i sms o zalogowaniu się do czeskich nadajników gsm uświadomiły nam, że czas wracać. Droga powrotna może nie była tak piękna jak pierwszy odcinek, ale pokonaliśmy ją dzielnie i wpadliśmy na metę z minami zwycięzców. Potem oczywiście obowiązkowe selfie na ściance z sutami i całą imprezę zakończyliśmy orzełkiem na śniegu i zupą Borata, po czym pożegnaliśmy się i rozjechaliśmy w swoich kierunkach.

Weekend więc zaliczam do bardzo udanych, a medal z "Postaw suty w lutym", wisi na honorowym miejscu. Za rok mamy zamiar z Roggim pojawić się tam ponownie i to większą ekipą, więc jeżeli ktoś ma chęć połączyć miłość do biegania i plażowania, serdecznie zapraszamy do drużyny. 
Chciałem też z tego miejsca pogratulować organizatorom całej imprezy. To jak ogarnęliście temat mogłoby być wzorem dla niejednej, doświadczonej ekipy przygotowującej biegi. Wszystko z uśmiechem, pozytywną energią i bez najmniejszego potknięcia. Niczego nikomu nie zabrakło, wszyscy uśmiechnięci i zadowoleni. Szacun i czapki z głów. Można się od Was uczyć. Żal było wyjeżdżać z tego urokliwego miejsca, ale możecie być pewni, że do Was wrócimy i to mam nadzieję - o wiele liczniejszą ekipą. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz